niedziela, 24 maja 2015

Prolog

Chciałabym zadedykować ten rozdział jak i całego bloga Maryśce, Oli i Karolinie.
Mam nadzieję, że nawet jeśli nie będziecie czytać, to nadal będziecie 
dla mnie nieopisanym wsparciem, jak było do tej pory.
Ach no i zapomniałam oczywiście - witam wszystkich czytelników, którzy być może tu zajrzą, będę wdzięczna za każdą opinię :) 


W pomieszczeniu nadal unosiły się drobinki kurzu, które tańczyły i wirowały w promieniach słońca przeciskających się przez brudne szyby w oknach. Każdy ruch dłoni uniesionej do skroni wprawiał je w magiczny ruch, chociaż nie używano magii, krążyły, wznosiły się i opadały, co spowodowane było nagłym ruchem powietrza. Smugi światła ujawniały bezczelnie ich obecność w pomieszczeniu. W ciemnych kątach pokoju były niedostrzegalne.
Hermiona podniosła się powoli z jednego z pudeł na którym siedziała. Przed chwilą jeszcze patrzyła nieobecnym wzrokiem po nagich ścianach pokoju i po jasnych panelach, na których zostały ślady jej butów, które roztrąciły grube warstwy kurzu. Poprawiła włosy, chociaż te leżały idealnie. Otrzepała skórzaną kurtkę z kurzu, który zdążył na niej osiąść przez te kilkanaście minut, kiedy siedziała prawie bez ruchu. Wyglądała na tak melancholijną, tak spokojną. Nic nie zdradzało tych myśli, które krążyły w niej, tych obaw, których przed nikim nie wypowiadała na głos. Wyglądała jak zawsze, tak jak codziennie. I to było najgorsze. Nikt nie mógł odgadnąć, co powoduje te myśli, nawet jej Ron, od którego tak strasznie sama się odsunęła.
A jednak kiedy siedziała tutaj dało się wyczuć, że coś jest nie w porządku, że coś zostało zaburzone, czymś się zadręcza.
Jasne pomieszczenie, w którym stały nierozpakowane pudła miało być ich przyszłą sypialnią. Z jednego kartonu wystawały grzbiety grubych ksiąg, po które nikt nie sięgał tak chętnie jak ona. W rogu stała zapakowana kilka miesięcy temu miotła, której do tej pory nikt nie miał czasu odpakować. Obok niej złożone meble, którymi nikt się nie zajął. Odrobinę dalej lustro odwrócone zwierciadłem do ściany, zakurzony materac wciśnięty w kolejny róg. I sterty pudeł, zamkniętych i oklejonych magią, która chroniła przed rozsypaniem się znajdujących się w nich rzeczy. Czy to zabrzmiało by pretensjonalnie, gdyby kobieta do nich w myślach porównała swoje obecne życie? Zapakowane szczelnie, uporządkowane i przewidywalne, czyli takie, jakiego pragnęła. Dlaczego w takim razie czuła się fatalnie, tak źle i niewygodnie?
Wyszła z pokoju, lekko chwiejnym krokiem przeszła przez korytarz, dłonią sunąc po białych, pustych ścianach przedpokoju. Doszła do salonu, nie zwalniając ani nie przyspieszając kroku. Weszła do niewielkiej kuchni i zatrzymała się dopiero przy ogromnym oknie po przeciwnej stronie pomieszczenia, gdzie zamieniało się ono w obszerną jadalnię.
Miała wrażenie, że z pudeł, chociaż zabezpieczonych, coś się wymyka i wysypuje, coś tworzy bałagan. Starała się ze wszelkich sił powstrzymać to uczucie, ale ono napływało bez jej zgody. Przeniosła spojrzenie na jedyny mebel, który nadawał się do użytku. Usiadła na miękkiej kanapie, zanurzyła się w jej atłasowym objęciu. Podniosła stopy nadal odziane w ciężkie buty i przytuliła się policzkiem do własnych kolan, jakby te miały ją uratować przed czymś, co nieuchronnie nadchodziło.
Harry i Ginny nie odzywali się do siebie od dawna. Mały James świetnie się rozwijał, ale oni nie potrafili tego docenić. Jej myśli znów nieoczekiwanie zmieniły tor biegu. Nie odnalazła swoich rodziców. Czuła się okropnie winna, prześladowało ją to i z nikim o tym nie rozmawiała. W salonie kurz też unosił się i osiadał na podłodze, meblu, włosach i ubraniach. Przy każdym ruchu na kanapie w górę wznosił się jego obłok, który wdzierał się do płuc i powodował uciążliwy kaszel. Oddalamy się od siebie, pomyślała, niespodziewanie przejęta intensywnością tej myśli. Wszystko wymyka się z rąk. A koniec wojny zapowiadał tak obiecujące, spokojne życie. I może w tym tkwił szkopuł – nikt z bohaterów wojennych nie umiał odnaleźć się już w normalnej rzeczywistości. Wszyscy błądzili po omacku, od czasu do czasu wpadając na przeszkody, które można ominąć, jeśli tylko otworzy się oczy.
Wielka Trójca napotykała problemy dorosłego życia, o których żadne z nich nie śniło idąc korytarzami spustoszałego zamku po wciąż tlących się jego ruinach, które Filch próbował uporządkować miotłą. Idąc i czując to potężne, obezwładniające z radości uczucie wygranej, której się nie spodziewali.

Przekręcił klucz w drzwiach, napierając na nie z przedziwną ekscytacją. Chociaż znał na pamięć wygląd przestronnego holu, apartamentu o wysokim standardzie, to zawsze i nieodmiennie od kiedy kupili go z Hermioną czuł tą nutkę podniecenia na na myśl, że to ich własne gniazdo. Nie muszą mieszkać z rodzicami Rona, nie muszą stosować się do cudzych reguł, są zdani na siebie i nikogo nie interesuje, co robią. Wszedł do środka i zdziwiło go to, że wewnątrz jest ciemno. Zmrużył oczy, odnajdując włącznik światła, chociaż różdżka tkwiła w tylnej kieszeni jego spodni. Czyżby nie było jej w domu? Wydawało mu się, że miała wziąć wolne z pracy na ten dzień.
Zrzucił buty ze stóp, zasłuchał się w ciszę, której nie przerywał na tym wysokim piętrze gwar londyńskiej ulicy.
- Hermiono?
Odpowiedziała cisza. Pewnie wyszła do sklepu. Przejechał dłonią po nagiej ścianie, napawając się jej chłodem. Na zewnątrz dawno zrobiło się już ciemno, co było normalne dla tej pory roku oraz dla Londynu, w którym jak się wydawało, wcześniej niż wszędzie indziej robiło się szaro i ponuro. Wszedł do salonu i spojrzał na sylwetkę wciśniętą w kanapę. To była jego Hermiona. Dlaczego się nie odezwała, kiedy wołał? Spała?
         Ostrożnie podszedł do niej od tyłu, odgarnął włosy z karku. Drgnęła, ale nie odsunęła się. Nie spała, nie zasnęła nawet na chwilę. Czuwała. Myślała i martwiła się. Zniżył głowę, złożył pocałunek na szyi, oddechem objął jej ramię i obojczyk. Pozostała nieruchoma, niewzruszona na jego czuły dotyk. Oziębła. Ostatnio wydawała się coraz chłodniejsza, a swoim brakiem zapału potrafiła idealnie ostudzić jego.
Działo się coś złego, nawet on to wiedział. Złego nie tylko z ich małżeństwem, ale też z całym otoczeniem. Mimo to podjął kolejną próbę. Dłońmi objął ją, jak kiedyś, jakby nie chciał jej wypuszczać ze swoich ramion. Coraz śmielej, coraz goręcej, z większym zapałem. Ale ona nie odpowiadała. Ta obojętność była gorsza niż jawne odepchnięcie. Szepnął jej do ucha kilka słów, kiwnęła głową. Nie wydobyła z siebie głosu. Całował ją, ale nie odpowiadała tym samym. Gładził i pieścił jej ciało, ale ono pozostawało niewzruszone. Z kanapy uniosła się chmura pyłu, kiedy położył ją na plecach. Popatrzył w ciemności na jej twarz, ale uciekała wzrokiem. Może chciała okazać mu czułość, ale nie potrafiła. On może starał się przebić przez mury, które wzniosła wokół siebie, ale brakowało mu cierpliwości. Nie wiedział, jak długo ma na nią czekać, jak dużo czasu minie zanim wróci. Dokądś uciekła, jego ukochana Hermiona. I nie potrafił przywołać jej z powrotem żadną swoją siłą.
Wezbrała się w nim fala irytacji i niedelikatne ukłucie złości, bezsilności. Zerwał się z kanapy, zostawił ją samą, pozbawioną części ubrań. Merlin mu świadkiem, że się starał. Fizycznym ciepłem, swoją obecnością. Ktokolwiek ukradł jego małą, słodką Hermionę, musiał ją jak najszybciej zwrócić. Nie umiał zawalczyć o jej miłość inaczej. Przejął ją nagły chłód, kiedy odszedł.
Noc spędził na materacu w sypialni, otoczony pudłami hermetycznie zamkniętymi przez zaklęcia. Poczuł się jak to pudło, z którego może nic nie ucieka, ale też nie dostaje się do niego ani kropla miłości. Odwracając się na drugi bok na niewygodnym materacu, Ron zupełnie nieświadomie obarczył Hermionę w myślach odpowiedzialnością za to, co się psuło. I poczuł do niej żal, że do tego dopuściła. Nie był winny swoich emocji. Nie miał na nie wpływu.
Co gorsze, ona sama czuła podobnie. Czuła się tak i co więcej - naprawdę była winna.

12 komentarzy:

  1. Jak sama wiesz, uważam, że para, której dotyczyć będzie opowiadanie jest naprawdę ciekawym zestawieniem. No, ale o tym to raczej teraz nie będę pisać, a w przyszłości, bo zamierzam oczywiście śledzić Twój blog regularnie.

    Póki co jednak nie będę mogła zbyt wiele napisać, chociaż, to co tu się pojawiło już samo w sobie zasługuje na pochwałę. Uwielbiam Twój styl, o czym wiesz, bardzo podoba mi się mieszanie opisów otoczenia z opisami uczuć, taka fuzja wprowadza przyjemny, naturalny nastrój, a to bardzo istotne podczas czytania. Szkoda tylko, że póki co powstał sam, taki malutki prolog, jednak jak najbardziej wystarczający, by zaostrzyć apetyt.

    Liczę na to, że pod następnym wpisem będę mogła zostawić znacznie więcej, niż tutaj. Wiedz, że jestem z Ciebie dumna, że się tego podjęłaś, a przy tym niezwykle mi miło, że zostałam wymieniona w gronie osób, którym dedykujesz tę stronę. To wielki zaszczyt, bo wiem, że powstanie tu coś niesamowitego *^*

    Pozdrawiam,
    Deny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci mocno za zainteresowanie i komentarz ;///;
      Oczywiście, że zostałaś wymieniona i to nie bez powodu, mam nadzieję że uda mi się w miarę szybko uporać z rozdziałem, ale przede wszystkim że słomiany zapał nie spłonie za szybko ;.; Dziękuję jeszcze raz~! ♥

      Usuń
  2. (Nah, komentarz miałam taki piękny i długi i się skasował! Złośliwość rzeczy martwych... no ale lecę od nowa i postaram się przekazać wszystko raz jeszcze. )

    Zacznę od tego, że przeogromnie dziękuję Ci za dedykację. To dla mnie zaszczyt, że mogłam znaleźć się pośród wymienionych. Sama wiesz, jak bardzo Cię kocham i ile dla mnie znaczysz - moje wsparcie i obecność są dla Ciebie przed 24/7, niezmiennie. ♥
    Jeśli zaś chodzi o post - doskonale znasz moje podejście do tego właśnie paringu, ale cóż, bez bicia to powiem - Dramione w Twoim wydaniu mogłabym bardzo, bardzo polubić. Wiesz, że jestem fanką Twojego pisania(jedną z wielu) i rozdział czytałam z prawdziwą przyjemnością. Przedstawienie postaci - bomba. Mamy zagubioną, zmartwioną Hermionę(motyw, że nie odnalazła rodziców złamał mi serce ;-; ). skłóconych Harry'ego i Ginny z małym Jamesem już na świecie (osochodzi ;-; ) i Mon-Ron, rozczarowany i niespełniony (zastój chyba ma XD ). Spisałaś się pięknie opisując pokrótce losy bohaterów tuż po wojnie. Pytanie me - gdzie Draco? Na niego czekam szczególnie niecierpliwie, bo doskonale wiem, że nikt go tak nie kreuje jak Ty *////*
    Cóż mogę rzec więcej - z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały i życzę weny oraz zapału w dalszym pisaniu. Proszę, koniecznie dawaj mi znać o nowych rozdziałach!

    P.S: Przegryw, podpis z bloga HP ;-; Ola desu. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Nie pisz moje dziecko takich dzieł na blogspocie, on Cię zrani! ;.; )

      Oczywiście za dedykację nie ma co dziękować, to naturalne że tam się znalazłaś ^-^ Pochlebia mi to nieziemsko, że piszesz wszystkie te pochlebstwa, mam nadzieję że nie urosnę za dużo ;.;
      Myślę że rodzice Hermiony mi się jeszcze przydadzą, dlatego postanowiłam, że ich nie odnalazła, James sie urodził no co wszyscy sie rodzo kiedyś xD W opowiadaniu jest rok 2005... około, tak sądzę. Czyli ma kilka miesięcy ;) MON-RON XD Zastój XDD Zabijesz mnie bracie xD
      Draco pojawi się... około 2/3 rozdziału dopiero, tak planuję. Miło mi to czytać wszystko, serio ;///; Kocham <3

      Usuń
  3. Jak zawsze super! ^^ Jeju, cieszę się, że zaczęłaś pisać to opowiadanie. Prolog bardzo nostalgiczny i smutny, muzyka zdecydowanie pasowała i to tylko wzmogło moje uczucie przykrości. Strasznie zrobiło mi się żal Hermiony, że nie odnalazła rodziców, że jest taka chłodna... Opisy oczywiście, jak zawsze, niesamowite! <3 Zawsze je lubiłam i zawsze będę je wielbić. Cóż, życzę ci szczęścia w kontynuowaniu opowiadania, mam nadzieję, że uda ci się napisać je w całości :D
    Pozdrawiam,
    Sali

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! ♥ Cieszę się, że tu zaglądnęłaś i przeczytałaś i mam nadzieję, że niczym Ciebie ani innych nie zawiodę :)
      Co do całości... Nie byłabym pewna xd Ale będę się starać!

      Usuń
  4. "Maryście"
    Wyczuwam tu jakieś drobne niedopatrzenie B) ale bardzo dziękuję że poświęciłaś pierwszy post na tym ślicznym (co chyba wiesz, o szablon mi chodzi, majstersztyk) blogu między innymi mi *.* Chciałabym umieć cię wspierać... Tak, żeby udało ci się wytrzymać dłużej, poza tym mam nadzieję że sama pokochasz tą historię i bohaterów więc nie będzie ci nawet w głowie zostawianie ich na pastwę losu.
    Muzyka świetnie dobrana, jak zwykle, kurczę. Taka melancholijna, idealnie oddaje nastrój posta, który wykreowałaś. Czytało się to tak cudownie lekko i przyjemnie, a tak tego było mało i taki niedosyt pozostał kiedy skończyło się ostatnie zdanie. To było takie wrażenie, jakbyś w ogóle się nie napracowała przy pisaniu tego, nie żebym wątpiła oczywiście. Tylko no... To było takie życiowe i płynne.
    Bardzo lubię Rona z tego fragmentu. Hermiona też jest super, ale jakoś rudy wywarł na mnie ogromne wrażenie. Jest taki prawdziwy, naturalny. A cały opis historii, myśli i zdarzeń, mimo że wiele się wcale nie stało, podkreśla mi tutaj wyraźnie, że każdy z nich ma swoje problemy. I to problemy, które tak naprawdę może mieć każdy z nas. Poruszające. Taczing.

    Nie przedłużając. Gratulacje i powodzenia : )

    Val <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, błąd w redakcji ;-; Już poprawione, sorki nie :v
      Głupia jesteś niemiłosiernie, oczywiście że mnie wspierasz. Inaczej myślę, że nie wymieniłabym Cię u góry. Poza tym wierzę, że robisz co w swojej mocy, a tyle mi wystarczy :) Ostatecznie też mam taką nadzieję, poza tym mnogość planów na rozwój akcji w mojej głowie dobrze świadczy :D
      Dziękuję, dzięki za wszystko, co napisałaś. Ja jestem taczd ;.; Owszem, postanowiłam nie robić ofiary losu z Rona, bo dlaczego by niby. Dziękuję <3

      Usuń
  5. To ja zopiniuję! Ha!
    Cześć, bardzo się cieszę, że dodałaś zgłoszenie na blogobranie, bo regularnie przeglądam blogi stamtąd i tak trafiłam na ten twój.
    Jako że lubię wypisywać błędy, to je wypiszę, bo kilka rzuciło mi się w oczy. Mam nadzieję, że się nie obrazisz. :)
    "Każdy ruch dłoni uniesionej do skroni wprawiał je w magiczny ruch, (w miejscu przecinka dałabym średnik) chociaż nie używano magii, krążyły, wznosiły się i opadały, co spowodowane było nagłym ruchem powietrza." — powtórzyłaś słowo "ruch" aż trzy razy w jednym zdaniu.
    "[...] na których zostały ślady jej butów, które roztrąciły grube warstwy kurzu. Poprawiła włosy, chociaż te leżały idealnie. Otrzepała skórzaną kurtkę z kurzu [...]" — znowu powtórzenie.
    "Nic nie zdradzało tych myśli, które krążyły w niej, tych obaw, których przed nikim nie wypowiadała na głos. Wyglądała jak zawsze, tak jak codziennie. I to było najgorsze. Nikt nie mógł odgadnąć, co powoduje te myśli, nawet jej Ron, od którego tak strasznie sama się odsunęła." — znowu powtórzenie.
    "Jasne pomieszczenie, w którym stały nierozpakowane pudła miało być ich przyszłą sypialnią. [...] I sterty pudeł, zamkniętych i oklejonych magią, która chroniła przed rozsypaniem się znajdujących się w nich rzeczy." — powtórzyłaś to, co napisałaś już wcześniej, dlatego wydaje mi się, że lepiej albo rozbudować pierwsze zdanie i usunąć drugie, albo na odwrót.
    "Przy każdym ruchu na kanapie w górę wznosił się jego obłok, który wdzierał się do płuc i powodował uciążliwy kaszel. Oddalamy się od siebie, pomyślała, niespodziewanie przejęta intensywnością tej myśli." — ale że co, kanapa tak pomyślała?
    "Wielka Trójca napotykała problemy dorosłego życia, o których żadne z nich nie śniło(,) idąc korytarzami spustoszałego zamku po wciąż tlących się jego ruinach [...]" — zgubiłaś przecinek.
    "Wszystko wymyka się z rąk. [...] jeśli tylko otworzy się oczy." — piszesz w czasie przeszłym, więc powinnaś się tego trzymać. Co do drugiego wyrazu, może lepiej zastosować "otworzyłoby"?
    "Nie muszą mieszkać z rodzicami Rona, nie muszą stosować się do cudzych reguł, zdani na siebie i nikogo nie interesuje, co robią. Wszedł do środka i zdziwiło go to, że wewnątrz jest ciemno." — to samo, co wyżej.
    "- Hermiono?" — do rozpoczęcia dialogu użyłaś dywizu ("-") zamiast myślnika (czyli pauzy "—" lub półpauzy "–"), co jest błędem. Dywiz służy jako łącznik między wyrazami i nie pełni funkcji myślnika.
    "[...] w którym(,) jak się wydawało, wcześniej niż wszędzie indziej robiło się szaro i ponuro." — zgubiony przecinek.
    "[...] oddechem objął jej ramię i obojczyk." — całe to zdanie nie brzmi. Oddech raczej nikogo obejmować nie może, powinnaś to jakoś zmienić. (Nie, nie mam pojęcia jak).
    "Nie umiał zawalczyć o jej miłość inaczej. Przejął ją nagły chłód, kiedy odszedł." — ten chłód przejął miłość czy Hermionę? Bo z tekstu wynika, że to pierwsze.
    "Noc spędził na materacu w sypialni, otoczony pudłami hermetycznie zamkniętymi przez zaklęcia. Poczuł się jak to pudło, z którego może nic nie ucieka, ale też nie dostaje się do niego ani kropla miłości. Odwracając się na drugi bok na niewygodnym materacu [...]" — powtórzenie. (Pudła się czepiać nie będę, bo mi wygląda na celowe powtórzenie).
    Co do samej treści: masz ładny styl, umiesz opisać daną sytuację, chociaż ten cały opis kurzu wydaje mi się zbyt długi najzwyczajniej w świecie zbędny. Owszem, napisanie, że unosił się w powietrzu było ważne, ale ten cały fragment z jego ruchem, wznoszeniem się i opadaniem odebrałam jako zwyczajny zapychacz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dopiero prolog, więc nie mogę powiedzieć nic więcej na temat opowiadania. Zazwyczaj nie biorę się za fanficki, w których Harry, Ron i Hermiona prowadzą dorosłe życie, ale tutaj zostanę na dłużej, bo kupiłaś mnie swoim stylem. Zapowiada się naprawdę ciekawy blog, dlatego będę tu zaglądać.
      Życzę powodzenia w pisaniu i mnóstwa weny!
      Zapraszam również do siebie, jeśli masz ochotę (ale ostrzegam, błędów we własnych tekstach nigdy nie wyłapuję!).
      http://burn-with-me-tonight.blogspot.com/

      Usuń
    2. Jeny, dziękuję Ci bardzo! *^* Zawsze, no zawsze miałam problem z powtórzeniami i błędami tego typu, które wymieniłaś, dlatego może że sama nie potrafię ich wyłapać i jestem naprawdę wdzięczna, że zrobiłaś to za mnie ;) Za krytykę nigdy się nie obrażam, to na pewno i na przyszłość. Z kurzem - tak, chyba faktycznie miałaś rację, czasem mam skłonności do przedobrzania opisów... Będę nad tym pracować :D
      A, ten dywiz... Wrzucam tekst prosto z pseudo-worda i on chyba nie ma takiej opcji... Na przyszłość czeka mnie manualne dodawanie ;p
      Także dziękuję jeszcze raz, do Ciebie też z pewnością zajrzę :)

      Usuń
  6. Hej! Trafiłam tutaj dzisiaj, przeglądając blogi na blogobraniu. Muszę powiedzieć, że napisałaś bardzo intrygujący prolog. Przepełniony chłodem i rozczarowaniem, ale piękny w swojej prostocie. Jeżeli kolejne rozdziały będą równie zachęcające do czytania to na pewno zagoszczę tutaj na dłużej.

    OdpowiedzUsuń